- Tonks, wierzysz w powrót Sama-Wiesz-Kogo?
- Szalonooki, co cię napadło?
- Powiedz mi - wierzysz czy nie? - spojrzała na nią badawczo swoim magicznym okiem Moody.
- Tak mniej więcej. Wierzę, że wrócił, ale nie mogę o tym mówić publicznie. Sam wiesz, Knot.
- To dobrze. Pewnie Ellie i Alex mają takie same zdanie jak ty. Potrzebuje nowych i wykwalifikowanych członków do Zakonu Feniksa. Wasza trójka jest idealna.
- Zakon Faniksa? To to co założył Dumbledore przeciwko Sam-Wiesz-Komu podczas I wojny? Wiem to od rodziców.
- Tak. Musimy go stworzyć na nowo. Wchodzisz w to? Razem z Ellie i Alex? Chodź pewnie Alex do Zakonu wciągnie Remus.
- Remus? To on wrócił z Francji? A ta gaduła nic nie mówiła. Z tego co pamiętam wyjechał prawie 2 lata temu.
- Bo ona jeszcze nic o tym nie wie. Dziś przyjechał, pewnie spotkają się jeszcze przed zebraniem.
- To dziś? O której i gdzie?
- Tu masz wszystko napisane, co masz robić. - podał jej mały kawałek pergaminu - Stawcie się z Ellie o 17.30. Liczę na was.
Tonks spojrzała na pergamin, na której widniał napis:
Grimmauld Place 12
Kwatera Głowna Zakony Feniksa
~*~
Punktualniej o 17.30 Tonks wraz z Ellie stawiła się na Grimmauld Pace. Kiedy stały przed budynkiem, Ellie spojrzała na przyjaciółkę.- No i gdzie to? Tu jest tylko 11 i 13.
- Według notatek Szalonookiego musimy w myślach wypowiedzieć te słowa - mówią to podała jej kawałek pergaminu.
Dziewczyna wywróciłą oczami, a po chwili na ich oczach pojawił się dom numer 12. Dziewczyny podeszły delikatnie do drzwi.
- Nie można dzwonić ani pukać - mruknęła Ellie czytając albo przynajmniej próbując rozczytać notatki Moody'ego. - czyli musimy po prostu wejść.
- Na to wygląda - mruknęła Tonks, otwierając drzwi.
Idą przez korytarz, dziewczyny zauważył wiszącą jakby osłonę na jakimś obrazie na ścianie na końcu pomieszczenia. Kiedy były już przy drzwiach, Ellie pisnęła:
- Tonks, uważaj!
Po chwili widziała swoją przyjaciółkę leżącą na podłodze i usłyszała krzyk portretu.
- Wilkołaki! Zdrajcy! Plugawią dom moich przodków!
Pomagając podnosić się rożowowłosej z podłogi, zauważyła dwóch mężczyzn wbiegających na korytarz i próbujących zasłonić obraz, co udało im się dopiero po chwili. Czarnowłosy mężczyzna odrzucił swoje długie włosy do tyłu i uśmiechnął się.
- Widzę, że moja kuzynka ma oryginalne przywitanie - powiedział, podchodząc od Tonks.
- To nie jest zabawne Syriusz - mruknęła Tonks.
- No tak, przepraszam. Witaj, Ellie. Alex już na was czeka, tylko dzieci ją porwały.
- Cześć, Syriusz. Cześć, Remus. - uśmiechnęła się Ellie.
- Ach, no tak. Cześć, Remus. - powiedziała Tonks, wymijając swoje kuzyna.
- Cześć, Tonks. Cześć, Ellie. - uśmiechnął się Remus.
- Posiwiałeś, gdyby nie to że byłeś we Francji, powiedziałabym że to wina Alex - zaśmiała się Tonks.
- Czy ja słyszę swoje imię? - rozległ się słodki głos, a wszyscy odwrócili głowę w kierunku schodów.
- Wymyśliły cię? Nie, to nie jest możliwe. - mruknął Syriusz, patrząc na schodzącą Alex.
- No bo to nie jest możliwe, Syriusz. Akurat Ginny i Hermiona ich zagadały, więc miałam jak uciec.
- Co tu robią Daniel i Blanca? Amelia nie miała ich komu zostawić? -spytała Ellie.
- Niestety. Siedzą na górze i cały czas się bawią. Matka Tom'a zachorowała i nie mają komu ich zostawić. - mruknęła Tonks.
- Może chodźmy juć, co? - powiedziała Tonks, kierując się w stronę pokoju.
Kiedy znaleźli się w środku, Szalonooki spojrzał na nich z wściekłym wzrokiem. Ellie próbując powstrzymać jego wybuch, ominęła przyjaciółkę i podała Moody'emu pergamin.
- Na następny raz pisz trochę wyraźniej, Szalonooki. Taka mała rada na przyszłość - puściła mu oko, siadając na najbliższym krzesle.
- A więc dobrze, siadajcie. Chyba przedstawiać wam nie muszę nikogo. Ale was muszę. - powiedział Moody i wskazał na Ellie - ta o to brunetka to Ellie Ross i nasz jedyny metamorfomag w Zakonie - Nimfadora Tonks.
- Moody! Nie nazywaj mnie tak. Tonks, wystarczy Tonks. - powiedziała wściekła Tonks, zajmując miejsce pomiędzy swoim ojcem, a Amelią
- Cześć - powiedziała do niej, uśmiechając się.
- Hej, tak tam w pracy? - spytała blondynka, odwzajemniając uśmiech.
- Jak zwykle.
- Czyli tak samo jak opowiada Alex.
- No można tak powiedzieć. - zaśmiała się Tonks.
Następne półgodziny minęły na monologu Moody'ego. Kiedy zebranie się skończyło, Molly przygotowała jak zwykle kolację. Gdy wszyscy się najedli, Tonks i Ellie zaczęły się zbierać. Na korytarzu dopadł ich jeszcze Syriusz.
- Przyjdziecie jutro? Trzeba tą ruderę posprzątać, a każda para rąk się przyda.
Tonks spojrzała na przyjaciółkę, która z uśmiechem skinęła głową.
- No to jesteśmy umówieni. Będziemy o 10. Jutro w końcu sobota - powiedziała Tonks i pożegnała się z Syriuszem.
~*~
Pierwszy rozdział chyba nie jest zbyt długi, nie jestem pewna. :D
Wczoraj pisałam go przez półtorej godziny na kartce, a przepisywanie zajęło mi dłużej.
Ustaliłam, że nowe rozdziały będę dodawać w weekendy, czasami może trafić się też w tygodniu. (:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz